czwartek, 1 lipca 2010
Trochę lata.
Mieszkam na starym osiedlu domków jednorodzinnych z czasów Gierka. Dom jest obok domu, przestrzeni brak. Dobrą stroną tego osiedla jest w miarę cicho i spokojnie. Cieszę się, że nie wycięliśmy starych drzew bo w te upalne dni dają nam dużo cienia.
W czasie deszczowej pogody odnowiłam stareńkie krzesło. Mam do "odnowy biologicznej" jeszcze dwa. Dodałam do niego poduchę w kwiaty zakupioną na starociach i chwalę się. Bardzo mi się podoba. Pomalowałam też wiklinową osłonkę na pelargonię no i wyniosłam na balkon konika na biegunach.Tu jest mu dobrze. Ponieważ sezon truskawkowy się kończy i dla ochłody mam lody z truskawkami, bitą śmietaną i pokruszoną bezą. Pycha. Miłego wieczoru.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Jestem pod wrazeniem bielonych mebelkow, uwielbiam w takim klimacie.
OdpowiedzUsuńI ten kosz wiklinowy no cudenko.
Pozdrawiam cieplutko.
Cudownie stworzyłaś klimat. Ja również mieszkam na takim osiedlu. Mimo małej działki, mogłam sobie stworzyć azyl.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
O tak! takie krzesła są super cudne do ogrodu! i konik boski :)
OdpowiedzUsuń